niedziela, 25 sierpnia 2013

Włoski według Blondynki

Włoski - rozmówki, Beata Pawlikowska

To już drugi w dniu dzisiejszym wpis, ale obiecałem że do końca tygodnia ukażą się jeszcze dwa więc słowa dotrzymuję. Moja miłość do włoskiego jest w rodzinie powszechnie znana, na każdym kroku spotykam też się z wyrazami sympatii kiedy opowiadam o mojej fascynacji Italią. Pewnie dlatego bratowa i brat postanowili mi w tym roku przywieźć z wakacji książkę i chyba nie zaskoczę was jeśli napiszę, że wybraną przez nich pozycją są Włoskie rozmówki autorstwa Beaty Pawlikowskiej - znanej dziennikarki radiowej prowadzącej popularną audycję "Świat według Blondynki".

To dosyć opasłe, bo liczące przeszło 400 stron tomisko jest tworem dosyć specyficznym. Zdziwią się ci, którzy widząc w tytule słowo "rozmówki" oczekiwali będą charakterystycznych dla tego typu opracowań scenek sytuacyjnych obrazujących dialogi wraz z wszelkiej maści wariantami pytań i odpowiedzi. Beata Pawlikowska znana jest ze swojego zamiłowania do podróży, lista odwiedzonych przez nią krajów jest naprawdę imponująca w związku z czym śmiało można powiedzieć, że o podróżowaniu pojęcie ma, a skoro tak, to wie jakie słowa i zwroty są w komunikacji potrzebne najbardziej. I tak przechodzimy m. in. przez nazwy potraw, zwroty potrzebne podczas wizyty w hotelu, wypowiedzi przydatne wtedy kiedy dopadnie nas choroba aż po fajne słowa - wykrzykniki itd. Specyficzność tej książki polega również na tym, że zastosowany w niej zapis fonetyczny jest prostym przekładem tego jak powinniśmy wymówić dane słowo po włosku i tak np. dowiadujemy się, że Fantastico! czyta się Fantastiko! Nie mnie oceniać czy dobrze to, czy źle. Faktem jest, że zastosowany tutaj zapis pozwala skupić się na w miarę poprawnej wymowie bez zwracania uwagi na tajemnicze znaczki "poważnego" zapisu fonetycznego (od zawsze mam z nim problem i dotychczas nadal go nie opanowałem).

Włoski - rozmówki, Beata Pawlikowska

Jeśli wydaje wam się, że ta książka to dobre źródło do nauki języka to muszę was zmartwić. Niestety nie, ale nie dlatego że jest zła, wręcz przeciwnie - sporo w niej naprawdę przydatnych informacji. Moim zdaniem to rewelacyjne uzupełnienie innych źródeł nauki. No i ze względu na rozmiary ciężko wyruszyć z nią do miasta zagadując przypadkowo spotkanych Włochów. Noszenie jej przez większość dnia może okazać się bardziej uciążliwe niż przydatne. Tak czy inaczej to zdecydowanie ciekawa pozycja, którą warto mieć na swojej półce. Sam często zerkam do niej otwierając na losowej stronie tylko po to by nauczyć się jakiejś przydatnej nowości.
Kategoria:

4 komentarze:

  1. A ja jestem w posiadaniu podręcznika "Blondynka na językach". Oczywiście z nauką włoskiego. Od tego wszystko się zaczęło. Muszę przyznać, że taka metoda nauki bardzo mi się spodobała, chociaż utknęłam na którejś lekcji i tak tkwię w niej do tej pory (bo z założenia - dopóki nie nauczysz się lekcji bieżącej, nie ruszaj dalej). Co więcej, zauważyłam, że faktycznie słówko, które gdzieś tam już usłyszałam (nawet w kontekście) kołacze się gdzieś tam po głowie i wraca. O tej książce, o której piszesz - nie słyszałam, ale jak znajdę w księgarni, to sobie obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest dowód na to, że komentarze na blogach są potrzebne bo można liczyć na rzeczowe uzupełnienie mojego wpisu :) Nie miałem styczności z tą publikacją, jej tytuł już kiedyś, gdzieś słyszałem ale podobnie jak Ty z moimi rozmówkami nie maiłem okazji zerknąć do środka. Tyle, że ja boję się iść do księgarni bo nie wrócę pewnie z pustą ręką, a lista pozycji "do przeczytania" na półce strasznie spuchła ostatnio :P

      Usuń
  2. Włoskiego można się bardzo szybko nauczyć. Próbowałam sama w domu, ale niestety nie idzie to tak szybko, jakbym chciała, dlatego raczej zdecydowałabym się na skorzystanie z kursy. Dużo szukałam, ale jakoś wyjątkowo zainteresowała mnie oferta szkoły językowej https://lincoln.edu.pl/ w Warszawie.

    OdpowiedzUsuń